Ołtarz ofiarny Jaćwingów
Jaćwingowie byli plemieniem zamieszkującym tereny obecnej Warmii i Mazur, który wymarł (lub został wchłonięty przez inne ludy) w XVI wieku. Zanim jednak to nastąpiło, Jaćwingowie odznaczali się swoją własną kulturą i językiem, a także pogańską religią. Jak mówią legendy, w miejscowości Stare Juchy znajduje się ich ołtarz, na którym oddawali cześć swoim bóstwom. Na ołtarzu składane były ofiary z krwi zwierząt, której to praktyce zawdzięcza nazwę miejscowość. Dalsza część legendy mówi, iż kiedy chrześcijanie opanowali te tereny, na drodze prowadzącej do kamienia zbudowali kościół, który miał powstrzymać pielgrzymki do miejsca ofiarnego, a zachęcić ludzi do wyznawania nowej religii.
Głaz, o którym mowa, stanowi jeden z największych kamieni narzutowych Warmii i Mazur, licząc sobie 4,5 m długości, 2,25 m szerokości i posiadając 11,5 m obwodu. Został uznany za pomnik przyrody.
źródło: mojemazury.pl
Diabelski Kamień
Praktycznie w każdym zakątku Polski znajduje się jakiś Diabelski Kamień i Mazury nie są tutaj wyjątkiem. W miasteczku Bisztynek (Bischofstein) znajduje się drugi z ogromnych kamieni narzutowych tego terenu. Mierzy 3 m wysokości i aż 28 metrów obwodu, a przecina go głębokie pęknięcie.
Legenda mówi, iż w okolicy Bisztynka mieszkał kiedyś szewc, posiadający dużą gromadkę dzieci. Kiedy urodził mu się ostatni syn, nie mógł znaleźć kuma, który zostałby jego chrzestnym. Powędrował więc szewc do Bisztynka, pragnąc znaleźć pomoc, a po drodze spotkał młodzieńca. Zwierzywszy mu się ze swoich trosk usłyszał, że młodzieniec z chęcią zostanie kumem i jeszcze opłaci nauki chłopca. Szewc zgodził się ochoczo, nie przeczuwając nic złego, chociaż w zamian za pomoc kum zarządał, że po skończeniu nauk zabierze swojego chrześniaka, Michała.
Wszystko poszło zgodnie z planem i chłopiec został oddany na naukę na księdza. Nikt nie przypuszczał, że jego dobrodziejem był diabeł. Kiedy już Michał ukończył szkołę i odprawić miał pierwszą mszę, pojawił się kum. Umówili się jednak, że zanim zabierze on swojego chrześniaka, wykona pewną pracę – przyniesie ogromny głaz.
Diabeł pospieszył po niego, ale kamień był tak ciężki, że nie mógł przenieść go swobodnie. Dużo czasu poświecił na to zadanie i kiedy znalazł się w Bisztynku, przekonał się, iź jest za późno – msza się skończyła, dusza Michała została uratowana, a diabeł przegrał. Wściekły upuścił kamień i odszedł…
Tak oto głaz znalazł się w miejscu, w którym stoi do dziś. Lokalne legendy mówią, że wciąż spełnia on życzenia, kiedy obejdzie się go dwukrotnie dookoła, zaczynajac od pęknięcia, zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Ponoć mógł być też miejscem pogańskich obrzędów, podobnie, jak Stonehenge w Anglii.
źródło: splywy.pl